środa, 25 listopada 2015

Język w rok na własnej skórze: miesiąc 0 - zbieranie materiałów.

Tak więc zgromadziłem materiały, aby przyjrzeć się poszczególnym językom z bliska. Mam też już pewne spostrzeżenia. Przypominam, że celem jest wybranie języka obcego, którego nauczę się w rok (będzie to rok 2016). Założeniem głównym jest to, że nie będzie to nauka powierzchowna, lecz solidne opanowanie poziomu B2, ze szczególnym zwróceniem uwagi na fonetykę i umiejętność pisania esejów. Przyswajać język będę więc profesjonalnie, z filologicznym zacięciem.

A oto wspomniane spostrzeżenia:

1. Słowacki, podobnie jak czeski, nie jest taki łatwy jak go malują. Zrozumienie tekstu czytanego wymaga około miesiąca pracy. Płynność w mówieniu może przyjść równie szybko. Ale są pewne trudności w postaci znacznego podobieństwa do języka polskiego, które czasem może być przeszkodą, oraz fonetyka. Ta obejmuje długie i krótkie samogłoski i pewne specyficzne dźwięki. Ktoś może powiedzieć, że każdy język ma specyficzne dźwięki... Tak, ale w przypadku tak pokrewnego języka jak słowacki, uchybienia w fonetyce powodują, że w istocie nie możemy powiedzieć, że znamy ten język. Słowackiego należy się nauczyć albo doskonale, w ogóle.

2. Fonetyka jest również zmorą uczących się francuskiego. Po koszmarze, jaki przeszedłem z angielskim, gdzie po wielu latach zaniedbań musiałem przyswoić sobie zasady wymowy poszczególnych fonemów, poznać miejsce ich artykulacji, nie chcę jeszcze raz przechodzić tego koszmaru. Rozumienie ze słuchu w przypadku francuskiego to umiejętność, która wymaga słuchania, słuchania i słuchania.

3. Włoski - miły, przyjemny, stosunkowo prosty w wymowie. Stosunkowo łatwy do rozumienia ze słuchu. Gramatyka dość złożona, jak w przypadku każdego języka romańskiego, ale nie jest aż tak upiorna.

i na koniec czarny koń tych wyścigów:

4. Węgierski. Mówią, że to jeden z najtrudniejszych języków świata. Po wstępnym zapoznaniu się z pierwszymi kartkami podręcznika, stwierdzam, że nie obfituje on w problemy nie do pokonania. Wymowa trudna, ale regularna. Raz poznane zasady można bezbłędnie stosować zawsze. Charakterystycznych fonemów nie ma więcej i nie są one trudniejsze niż w niemieckim. Akcent regularny - pada zawsze na pierwszą sylabę i ma tendencję do zanikania. Gramatyka skomplikowana. Słownictwo nieindoeuropejskie, trudne do opanowania z uwagi na długie, z niczym nie kojarzące się słowa.

Węgierski ma jednak podstawowy atut: łatwo tam dojechać, tanio zamieszkać i tania zjeść. Intensywne kontakty z żywym językiem i jego rodowitymi mówcami dostarczają motywacji, której wartość trudno przecenić. A więc może węgierski?

2 komentarze:

  1. Dzięki za odpowiedź, komentuję już pod nowym wątkiem. Uwagi o możliwych negatywnych skutkach podobieństwa słowackiego i polskiego bardzo trafne. W niesłowiańskich językach sprawa jest prosta- znamy dane słowa albo nie, nie ma mowy o "konwertowaniu" polskiego odpowiednika. Spędziłem w Czechach 5 miesięcy po poprzednim osłuchaniu się (ok. 700 godzin, także czytanie); pierwszą rozmowę po czesku odbyłem już na miejscu. Znajomość języka pozwoliła mi na odbywanie studiów w nim (wykłady, ćwiczenia, egzaminy pisemne i ustne). Iloczas zacząłem ze słuchu rozróżniać dopiero po jakichś dwóch latach od rozpoczęcia nauki.

    Francuski i rozumienie ze słuchu. Kiedy zaczynałem przygodę z tym językiem, szczytem moich ambicji było nauczyć się rozumieć pisany tekst. Okazało się jednak, że 200-300 godzin obcowania z francuskim pozwala na rozumienie wykładu w tym języku (pod warunkiem, że temat jest nam znany- ciekawostka- Darby wykładał w tym języku; wydane po francusku wykłady przedstawiają jego system- ktoś je nawet nagrał i wrzucił do sieci).

    Węgierski jest mojej długiej liście. Ponoć ma tę zaletę, że gdy się już pozna podstawowe słownictwo, stosunkowo łatwo przychodzi rozumienie budowanych z jego pomocą złożeń- znajoma porównała to do niemieckiego. Poza Węgrami samymi jest jeszcze południowa Słowacja- mają tam nawet własny węgierskojęzyczny kanał państwowego radia, no i Siedmiogród ze społecznością unitarian.

    Serdeczności, Dietrich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Moja lista się już skróciła. Odpada francuski, bo wzbudza we mnie bliżej nieopisaną niechęć, odpada też słowacki, z uwagi na zbyt daleko posunięte podobieństwa. Daję sobie tydzień na rozstrzygnięcie: włoski lub węgierski. Włoski łatwiejszy i szybciej robiłbym postępy, zwłaszcza że dobrze znam łacinę. Byłem raz we Włoszech - podobało m się.

      Węgierski bardziej egzotyczny, przez co bardziej pociągający. Dodatkowo bliskość kraju i umiarkowane ceny powodują, że łatwiej tam pojechać i nasiąkać językiem. Dzięki temu też motywacja większa, bo jak się ma w perspektywie wyjazd, to i więcej czasu poświęca się na naukę.

      Usuń